Wokół czego ma się zjednoczyć opozycja w Polsce? Pytają wciąż i wciąż, a odpowiedź jest jedna: wokół złotych gwiazd na unijnej fladze. Jest to narracja wspólna dla wszystkich na lewo od PiS. Jest to narracja łącząca pokolenie Solidarności i Erasmusa. Jest to zestaw skojarzeń, gdzie swoje miejsce odnajdzie i przedstawiciel klasy średniej korzystający z tanich lotów i braku roamingu, jak i rolnik otrzymujący dopłaty unijne oraz biedny doktorant piszący granty i ubiegający się o dotację projakościową. Opowieść o Unii to brak kolejek na granicach, to kuzyn Zdzisiek dorabiający w Niemczech, to Tomek z Elą, którzy w Irlandii odłożyli na wesele. Ale to także Aldona, która mogła skończyć doktorat za granicą. To masa skromnych filologów, którzy kiedyś przekładaliby poezję za marne grosze, a dzięki lepszym kontaktom międzynarodowym mają o wiele więcej możliwości pracy. To stypendia pomostowe dla taty Grześka, który chciał wreszcie założyć własną piekarnię, ale bał się, że nie da rady. To windy dla niepełnosprawnych, komputery w szkołach, ale także cyfryzacja urzędów i służby zdrowia.
To jest realne i dotyczy każdego z nas. To marzenie o lepszym życiu – lub po prostu „normalnym”. Moja mama, gdy wchodziły rozmaite zdobycze cywilizacyjne w latach 90. i 2000, wzdychała „wreszcie jest normalnie”. Ponieważ uważała, że oddanie nietrafionego towaru w sklepie to oczywistość, a nie luksus. Że standardem są polskie etykiety na zagranicznych kosmetykach i równe jezdnie. Wiele drobnych rzeczy, do których się tak szybko przyzwyczailiśmy, że bylibyśmy w szoku, gdyby zniknęły.
Co się nam przedstawia jako kontrnarrację? Bliżej niesprecyzowane strachy o uchodźcach czyhających na każdym rogu w Paryżu i Berlinie. Hiobowe wieści o gwałtach, gdy w Polsce napaść na tle seksualnych to codzienność na ulicy, w domu i w pracy wielu kobiet. Wyssane z palca opowieści o tym, jak Unia drenuje nas z pieniędzy – droga opozycjo, cóż prostszego. Pokażcie realne liczby, różnice pomiędzy wpłatami a wypłatami z budżetu dla Polski. Pokażcie ulice miast zachodnich, gdzie nikt nie boi się chodzić wieczorem, a na pewno mniej niż po Nowej Hucie i Bałutach. Gdzie nie grasują hordy barbarzyńców. Pokażcie ludzi, których życie zmieniło się dzięki UE. To praktycznie każdy z nas. I każda z partii znajdzie narrację dla siebie: jeden będzie pokazywał dopłaty dla firm, inny dotacje dla rolników, jeszcze inny sprzęt rehabilitacyjny w szpitalach.
To narracja inteligencka, bo to także dopłaty do wydawnictw książkowych, czasopism, filmów i festiwali. Ale to także realne korzyści dla tzw. klasy robotniczej. To opowieść młodych ludzi – którzy mogą czuć się Europejczykami i tych starszych, którzy świadomie przeszli proces stawania się nimi.
Pozostanie w Unii i budowa jak najsilniejszej tam pozycji jest polską racją stanu. Jest ochroną przed katastrofą, wojną, utratą suwerenności i zapaścią praw człowieka, stoczeniem się w autorytaryzm. Już nie da się straszyć Niemcem, co miał przyjść 1 maja 2004 i wypędzić nas z Ziem Odzyskanych. Te obawy się nie sprawdziły. Antyunijna narracja to łatwy przeciwnik. A jest do ocalenia naszej przyszłości kluczowy. Dlatego walkę ideową i kulturową z dobrą zmianą należy toczyć na naszym terenie. Pod flagą niebiesko-żółtą.